fbpx
Dzisiaj jest: 5 Październik 2024    |    Imieniny obchodzą: Igor, Placyd, Apolinary

Wilno w poezji. Część 7

Wiersze o Wilnie. Część 7

Wilno

Maryjo, Bogarodzico,
Matko cierpiących nędzarzy,
Co nad Jagiełłów stolicą
W bramie stanęłaś na straży!
Spojrzyj na tłumy skruszone,
Co klęczą u stóp tej bramy:
Matko pod Twoją obronę
Z pokorą się uciekamy!
(fragment wiersza W. Syrokomli „Hymn do Najświętszej Panny w Ostrej Bramie”)

Wilno

Plac Łukiski

Przenieśmy się teraz na rynek Łukiski,
na kiermasz „Kaziuka” - wilniukom tak bliski.
Na licznych straganach, prócz zwykłej tandety
(a na kiermaszach wiodła prym, niestety)
widziało się gdzieniegdzie i takie stoiska,
które przyciągały uwagę turystów:
nade wszystko nasze palmy kolorowe
z polnych ziół suszonych-zgoła nietypowe
w porównaniu z palmami z innych dzielnic kraju.
Takich kompozycji gdzie indziej nie znają.
Pisanki, rzeźby z drzewa, ludowe tkaniny,
wyroby ceramiczne, plecionki z wikliny,
hafty i makatki. Miały one wzięcie,
nie tylko w samej Polsce,
lecz na całym świecie.
Dźwięk różnych piszczałek, gwizdków i harmonii
tworzył osobliwą, jarmarczną symfonię,
która pomieszana z ciżby ludzkiej gwarem,
niosła się nad placem, jak mgła nad moczarem.
(fragment wiersza J. Dylkiewicza „Wileńskie kiermasze”)


Wilno

Pod Twoich rąk obronę, Cudowna Matko Boża,
Płynie serc naszych strumień jak w toń litosną morza.
Bóg od nas wciąż daleko.Ty jedna jesteś bliżej,
Stoisz przy naszym bólu jak pod żałobnym krzyżem.

Na płaszcz Twój rozpostarty, na dłonie Twe kojące
Z nieba i ziemi spada i gwiazd i łez tysiące,
I cały smutek świata, i ciemnych dni tęsknota
Przed oczy Twe się garnie jak przed niebieskie wrota.

I stuka w Twoje serce ścierpnięte nasze ramię:
„Otwórz się nam, Miłości, świecąca w Ostrej Bramie.
Ucałuj usta nasze,co u stóp Twoich wiszą,
Uspokój nas pokojem i łaski białą ciszą...”
(T. Łopalewski „Do Najświętszej Maryi Panny Osrobramskiej”)
 

Wilno

MIASTO MŁODOŚCI
Przystojniej byłoby nie żyć. A żyć nie jest przystojnie,
Powiada ten, kto wrócił po bardzo wielu latach
Do miasta swojej młodości. Nie było nikogo
Z tych, którzy kiedyś chodzili tymi ulicami,
I teraz nic nie mieli oprócz jego oczu.
Potykając się, szedł i patrzył zamiast nich
Na światło, które kochali, na bzy, które znów kwitły.
Jego nogi, bądź co bądź, były doskonalsze
Niż nogi bez istnienia. Płuca wdychały powietrze
Jak zwykle u żywych, serce biło
Zdumiewając, że bije. W ciele teraz biegła
Ich krew, jego arterie żywiły ich tlenem.
W sobie czuł ich wątroby, trzustki i jelita.
Męskość i żeńskość, minione, w nim się spotykały,
I każdy wstyd, każdy smutek, każda miłość.
Jeżeli nam dostępne rozumienie,
Myślał, to w jednej współczującej chwili,
Kiedy co mnie od nich oddzielało, ginie,
I deszcz kropel z kiści bzu sypie się na twarz
Jego, jej i moją równocześnie.
(Cz. Miłosz)